O studiowaniu w Królestwie Norwegii, demokracji i miłości z Katarzyną Konieczną - Staskiewicz (bibliotekarką z krainy fiordów).

 

"Zastanawiam się (...), jak to możliwe, że w takim stosunkowo małym kraju jest tylu pisarzy (...)?" - Katarzyna Konieczna – Staskiewicz.

Foto:.Linn Heilien

KulTur (Magdalena Kalwak):  Co skłoniło Cię do zamieszkania w Królestwie Norwegii?

Katarzyna Konieczna - Staskiewicz:  Miłość! Przyjechałam tu razem z moim mężem, który dostał tu pracę.

KulTur:  O, tak! Miłość to jedna z wielu przyczyn przyjazdu do Norwegii. Czy znajdujesz jakieś różnice pomiędzy Polską, a Norwegią?

Katarzyna: Różnic jest wiele, ale taka najważniejsza, najbardziej rzucająca się w oczy to to, że Norwegowie ufają o wiele bardziej swojemu rządowi i pomimo ostrożności z jaką podchodzą do polityków, to mają do nich zaufanie i wierzą w ich dobre intencje. Norwegowie czują się bezpiecznie w swoim kraju, bo wiedzą, że w razie jakiegoś kryzysu, utraty pracy, czy choroby, Państwo otoczy ich opieką.

KulTur: To prawda. I dla tego narodu, jest też ogromnie ważne głosowanie w wyborach. To przywilej, ale także możliwość decydowania o swoim kraju. Przyjaźnisz się z Norwegami?

Katarzyna: Mam bardzo dobrych sąsiadów i wspaniałych, ciekawych kolegów w pracy. Myślę jednak, że nie mam tu przyjaciół. Odnoszę wrażenie, że większość Norwegów ma już swoich bliskich ludzi. To są ludzie z dzieciństwa, z lat szkolnych i rodzina. Nie potrzebują nowych. Może jednak jestem w błędzie i może to jest tak, że przyjaźń tu, w Norwegii, znaczy coś innego niż przyjaźń w Polsce?

KulTur: Skandynawowie są dosyć nieufni wobec nowych osób. A jak wiele czasu zajęło Ci nauczenie się języka norweskiego, aby móc się z nimi komunikować?

Katarzyna: Tego języka uczyłam sie sama. Zawsze lubiłam czytać, więc pożyczałam książki w dwóch formatach: do czytania i do słuchania. Człowiek szybko się uczy, jak ma przed sobą tekst i może równocześnie słuchać wymowy lektora. Przełom nastąpił, kiedy udało mi się przeczyt po norwesku Harrego Pottera.

Co do gramatyki, to bardzo dużo nauczyłam się na kursie przygotowawczym do egzaminu Bergens test. Jest to test potrzebny do tego, żeby móc studiować w Norwegii. Co do tego ile lat mi to zajęło, to trudno powiedzieć. Nadal się uczę i zdarza się, że spotykam się z jakimś nowym słowem czy wyrażeniem.

KulTur: U mnie było podobnie. Z powodów materialnych, pierwszy poziom A1 (podstawowy) studiowałam w domu, bo kurs był bardzo drogi. Teraz Polacy mogą aplikować o darmowe nauczanie, ale kiedy ja zaczynałam, takiej możliwości nie było. Państwo norweskie pomagało wówczas tylko uchodźcom. Ale wróćmy do Ciebie. Przez wiele lat pracowałaś w sklepie w Oslo. Kiedy zdałaś sobie sprawę, że to nie jest to, co chcesz robić?

Katarzyna: Kiedy zaczęłam tam pracować, nie umiałam jeszcze dobrze norweskiego. Patrzyłam na nową pracę, jako okazję do rozmowy z ludźmi i możliwość do zyskania nowych znajomości. Po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że muszę iść dalej i zrobić pożytek z tytułu magistra zdobytego na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Wtedy dopiero wpadłam na to, kim chcę być, jak dorosnę (śmiech). Bibliotekarką! Ale żeby nią zostać, musiałam ukończyć bibliotekarstwo. Muszę jednak podkreślić, że ten zawód jest często mylnie kwalifikowany jako spokojny i nudny. Nic bardziej mylnego!

Zawód bibliotekarza w bibliotece publicznej, to różnorodność, ale również i mniej ciekawe obowiązki. To między innymi organizowanie eventów, zakupy nowych pozycji, pisanie recenzji, robienie wystaw, projektowanie plakatów, a przede wszystkim to codzienny kontakt z ludźmi.

KulTur: Dokładnie wiem, co masz na myśli. Przez wiele lat pracowałam w bibliotekach szkolnych w Polsce, a później w miejskich bibliotekach publicznych w Norwegii. W krainie fiordów ma się też to bezpieczeństwo i swobodę działania, których brakowało mi w Polsce. Począwszy od pieniędzy na przeróżne projekty, zakupy nowości, książek potrzebnych do nauki norweskiego, poprzez godne wynagradzanie pracowników, a także szacunek pomiędzy szefostwem placówki, a pracującymi bibliotekarzami. Ja tytuł magistra bibliotekoznawstwa zdobyłam w kraju ojczystym. A jak Tobie studiowało się w krainie fiordów?

Katarzyna: Nie jest łatwo zacząć studiować w dorosłym wieku, kiedy się ma kredyt i malutkie dzieci na utrzymaniu. Najtrudniej było podjąć decyzję o rzuceniu stałej pracy. Tu muszę załączyć podziękowania dla męża, który okazał mi wielkie wsparcie. Same studia wymagały dużego nakładu pracy, ale były bardzo ciekawe. Już sama świadomość, że daję radę i robię to, co lubię, dawała mi dużą motywację.

KulTur: To zapewne była niezwykła przygoda. I to w obcym kraju i w innym języku. Odważnie. I mając wsparcie najbliższych możemy góry przenosić. Poznałaś już dość dobrze norweską kulturę. Czym Cię zachwyca?

Katarzyna: Myślę tu przede wszystkim o wartościach i wzorach zachowań wspólnych dla Norwegów, takich jak demokracja, poczucie wspólnoty, miłość do natury i wolność słowa. Jednak jest jedna dziedzina norweskiej kultury, do której przywiązuję wielką wagę. Zastanawiam się czasem, jak to możliwe, że w takim stosunkowo małym kraju jest tylu pisarzy, którzy nie tylko władają pięknym językiem, ale również mądrze i wnikliwie potrafią opisać relacje międzyludzkie na przeróżnych płaszczyznach. Książka, która mnie ostatnio zachwyciła to «Stargate» (nazwa baru w Oslo, już nieistniejącego, słynnego ze sprzedaży najtańszych w mieście półlitrówek) napisana przez Ingvild H. Rishøi. Jesteśmy w Oslo, ale nie wśród starych, zamożnych willi na Holmenkollen, ale w małym mieszkaniu w bloku we wschodniej, uboższej części miasta. Święta Bożego Narodzenia są tuż za rogiem. Dwie dziewczynki mieszkają z ojcem alkoholikiem. Kochają go, ale zdają sobie sprawę, że tata nie jest w stanie zapewnić im opieki. Próbują więc zarobić na utrzymanie sprzedając choinki. Polecam tę pozycję.

KulTur: Z chęcią do niej zajrzę. W Norwegii ogromnie popularne są szkoły i kursy dla osób, które chcą zająć się pisaniem. Tam uczą się warsztatu i podejmują swoje pierwsze próby pisarskie. Sama uczestniczyłam w takim kursie i byłam nim zachwycona (pomijając obawy związane z językiem norweskim, bo nauka odbywała się na wysokim poziomie C1). Jacy norwescy pisarze są bliscy Twojemu sercu?

Katarzyna: Lubię bardzo współczesną literaturę: Levi Henriksen, Linn Ulmann, Tore Renberg, Trude Marstein, Ingeborg Arvola.

KulTur: Mnie bardziej ciągnie do dawnych czasów :). Na studiach zakochałam się w tekstach Ibsena, ale nigdy nie przypuszczałam, że będę miała to szczęście mieszkać w kraju mojego ulubionego dramatopisarza. Gdzie (według Ciebie) spotyka się Norwegia z Polską?

Katarzyna: Dla mnie najważniejsze są te spotkania między ludźmi. Najlepiej poznajemy swoje kultury poprzez rozmowę, wspólne wycieczki czy pracę. Właśnie zaczęłam czytać książkę napisaną przez Norwega Ole Thorstensen. W «Bare en jobb» Ole wyjeżdża do Krakowa i zaczyna pracować na placu budowy. Z tyloma Polakami pracującymi w Norwegii, postanawia zobaczyć, jak to jest zarabiać pieniądze w Polsce. Książka opowiada o branży budowlanej, ale autor próbuje również zrozumieć różnice i podobieństwa między naszymi kulturami.

KulTur: To niezwykle ważny aspekt łączący Polskę z Norwegią. Czasem żyje w nas jakiś zasłyszany stereotyp na temat pewnej narodowości, a gdy odważymy się wyjechać i pobyć w innym kraju, to okazuje się, że nasze przekonania były błędne. Przecież nie każdy Polak to pijak i złodziej. Czyż nie?


Wywiad autoryzowany.

Redakcja i korekta tekstu: Magdalena Kalwak

Komentarze