„(...) pinnekjøtt! Cały rok czekamy na świąteczny okres, aby zajadać się jagnięciną(...)” - Łowcy zórz - Katarzyna Ogińska-Siedlak i Robert Musioł.

 (...) pinnekjøtt! Cały rok czekamy na świąteczny okres, aby zajadać się jagnięciną(...)” - Łowcy zórz - Katarzyna Ogińska-Siedlak i Robert Musioł.

Foto: Łowcy zórz.

Magdalena Kalwak (KulTur): W Waszej książce „Norwegia oczami łowców zórz. Opowieści z dalekiej północy” (Wydawnictwo Pascal https://www.facebook.com/WydawnictwoPascal), możemy przeczytać: „Był mroźny listopadowy wieczór, gdy po raz pierwszy przylecieliśmy do Tromsø. Zaraz po wyjściu z samolotu, (…) wyłożyliśmy się jak dłudzy na oblodzonej płycie lotniska. Być może to niegroźne uderzenie w głowę sprawiło, że zakochaliśmy się w tym regionie od pierwszego wejrzenia – miłość ta trwa aż do dziś. (...)”. Co Wam sprawiało największe trudności na początku Waszego pobytu w Królestwie Norwegii?

Łowcy Zórz (Katarzyna Ogińska-Siedlak i Robert Musioł): Zapewne pierwsze zderzenie z prawdziwą zimą. Chwilę nam zajęło zanim przyzwyczailiśmy się do mroźnych temperatur, tym bardziej, że „zimowe” ubrania przywiezione z Polski nie zdały egzaminu. Szybko przekonaliśmy się, że trzeba zainwestować w porządną wełnę merino, jeśli mamy czuć się komfortowo oczekując na zorzę w środku nocy.

KulTur: Wyjeżdżając z Polski zapewne zostawiliście przyjaciół. Mówi się, że Norwegowie to niedostępny dla obcokrajowców naród. Czy Wam udało się zawrzeć przyjaźnie polsko-norweskie?

Łowcy Zórz: Ludzie na północy są wyjątkowo życzliwi i takich też mamy sąsiadów wokół. Co prawda środowisko łowców zórz w Tromsø jest dosyć specyficzne, gdyż w 90% składa się z obcokrajowców, stąd też większość naszych znajomych i przyjaciół stanowią łowcy z całej Europy.

KulTur: Tak, Norwegia to mieszanka kulturowa, a także przeróżne smaki. Kvikk Lunsj, pinnekjøtt, lutefisk czy brunost? Jaką potrawę z kuchni skandynawskiej polecilibyście?

Łowcy Zórz: Zdecydowanie pinnekjøtt! Cały rok czekamy na świąteczny okres, aby zajadać się jagnięciną. Pewnie jak każdy, kto po raz pierwszy natknął się na pinnekjøtt, my również mieliśmy mieszane uczucia na widok suszonej jagnięciny i kości. Jednak od pierwszego razu absolutnie zakochaliśmy się w tym daniu.

Zdjęcie: Łowcy zórz.

KulTur: Jakie widzicie podobieństwa, a jakie różnice między Polską, a Norwegią?

Łowcy Zórz: Różnic jest całkiem sporo, najprościej wymienić klimat czy też krajobraz za oknem. Wielu naszych rodaków dziwią duże okna bez żadnych firanek, co w Polsce jest nie do pomyślenia. Jednak tutaj tak naprawdę nikt nie ma nic do ukrycia. Wiele też moglibyśmy się nauczyć od Norwegów w kwestii poszanowania dzikiej natury oraz życia w zgodzie z naturą, gdyż będąc w Polsce niejednokrotnie napotykaliśmy się na spacerze w lesie na dzikie wysypiska odpadów.

KulTur: W niejednym norweskim domu można oglądać telewizję z ulicy :). „Norwegia oczami łowców zórz...”, to przepięknie wydana pozycja. Czy trudno jest wydać książkę w kraju ojczystym, mieszkając w Norwegii?

Łowcy Zórz: Pandemia dała nam całe mnóstwo narzędzi do pracy zdalnej, więc cały proces przebiegał bardzo sprawnie. Jedynie czego żałujemy, że nie mogliśmy być w kraju w dniu premiery, gdyż otrzymaliśmy sporo zaproszeń do lokalnych bibliotek, domów kultury i księgarń, aby opowiedzieć więcej o północnej Norwegii. Na szczęście co się odwlecze to nie uciecze i zagościmy wiosną w kilku miejscach w Polsce z naszą książką oraz nową dawką zielonych zdjęć.

KulTur: Fantastycznie! Jak krok po kroku wyglądała droga od napisania manuskryptu do powstania w formie papierowej?

Łowcy Zórz: Najdłużej trwał proces zbierania materiałów. W każde opisywane miejsce chcieliśmy dojechać i zobaczyć na własne oczy, jeśli się dało to również porozmawiać z lokalnymi mieszkańcami. Przed napisaniem książki przemierzyliśmy ponad 5000 kilometrów i zajrzeliśmy w każdy zakątek północnej Norwegii. Szukaliśmy informacji u źródła. Powoli rodziły się w nas pomysły na kolejne rozdziały, kolekcjonowaliśmy zdjęcia, aby pokazać opisywane miejsca w książce. Okres lockdown'u wykorzystaliśmy na napisanie tekstu, ale na tym nie kończyła się cała praca. Proces wyboru odpowiednich zdjęć, ułożenia tekstu na stronach czy nawet wybór odpowiedniej okładki zabrał mnóstwo czasu. Mamy jednak nadzieję, że ostateczna okładka trafiła w gusta czytelników.

Foto: M.Kalwak.
Foto: M. Kalwak.

KulTur: O, tak! Jest piękna. A czytając Wasze słowa można się przenieść na daleką północ nie ruszając się z salonu. Prowadzicie biuro podróży ekologicznych pod nazwą: The Green Adventure (https://www.thegreenadventure.no/), bloga Kat and Rob (https://katandrob.eu/), a także podróżujecie z turystami do Stanów Zjednoczonych. Czy trudno jest założyć i prowadzić własny biznes w Norwegii? Jakie są największe wyzwania?

Łowcy Zórz: Bez dwóch zdań dla każdego kto zakłada biznes w innym kraju największym wyzwaniem może być nieznajomość lokalnych przepisów podatkowych. Na szczęście tutaj z pomocą przychodzą księgowi. Chcemy, aby nasi goście mieli poczucie, że wkładamy dużo serca do naszej pracy, dlatego osobiście dbamy o każdy detal, co nas odróżnia od większych firm oferujących wycieczki dużymi autokarami. Sami dbamy o to, aby jedzenie było smaczne, czy też aby nasi goście otrzymali po wycieczce piękne pamiątkowe zdjęcia. Kosztuje nas to sporo pracy, ale czerpiemy z tego ogromną satysfakcję, a największą nagrodą są zadowoleni goście.

KulTur: Czy to Polacy są największą narodowością, która korzysta z Waszych usług?

Łowcy Zórz: Odkąd zaczęliśmy pracę jako łowcy zórz to odwiedzili nas już goście z każdego kontynentu. Nawet z tak odległych krajów jak Reunion, RPA, Australia, Tahiti, czy też El Salwador. Wcześniej niewielu rodaków dołączało do naszych wyjazdów, ale wszystko się zmieniło odkąd postanowiliśmy założyć bloga Kat and Rob, a jeszcze bardziej gdy wydaliśmy książkę. Wielu Polaków przyjeżdża do Tromsø z naszą książką w ręce, co nas niezmiernie raduje, a sporo z nich decyduje się dołączyć do wspólnych polowań razem z nami.

KulTur: Czy pamiętacie Wasze wrażenia, odczucia, kiedy pierwszy raz zobaczyliście Światło Północy?

Łowcy Zórz: Tak! Byliśmy w mroźnej Finlandii. Tej nocy było około -25 stopni i nie byliśmy zbyt dobrze ubrani na takie warunki. Oczekiwaliśmy w samochodzie, dyskutowaliśmy żywo między sobą czy to na co patrzymy to zorza czy zwykła chmura w dosyć dziwnym kształcie. Dopiero przed północą, gdy już chcieliśmy się poddać nagle ta biała chmura zamieniła się w szaleńczą zorzę tańczącą na niebie. Zaparło nam dech w piersiach w tamtym momencie. To doświadczenie bardzo nam się przydało również w pracy z turystami, gdyż doskonale rozumiemy, iż w pierwszej chwili można łatwo pomylić zorzę z chmurą, szczególnie, gdy aktywność na początku nocy jest jeszcze słaba. Nie należy się jednak poddawać, natura uczy nas jak być cierpliwym.

KulTur: To z pewnością. Polowanie na Aurora Borealis to spore wyzwanie. Czy tylko dla zdrowych ludzi, czy osoby z ograniczeniami ruchowymi dadzą radę przeżyć tak cudowną przygodę?

Łowcy Zórz: Niejednokrotnie odchodzimy od samochodu na kilkadziesiąt metrów w ciemne miejsca. Nieraz zdarza nam się wejść po kolana do śniegu, więc standardowe polowanie na zorzę nie jest odpowiednie dla wszystkich. Również zwykle odradzamy je rodzicom z małymi dziećmi. Można jednak zamówić u nas prywatne polowanie na zorzę tylko dla swojej rodziny i wtedy staramy się dopasować poziom do uczestników. Wtedy najczęściej nie odchodzimy od samochodu, a czasem goście jeśli mają problemy z poruszaniem się oglądają zorzę przez szybę. Takie rozwiązanie polecamy również rodzicom z dziećmi, gdyż każdy doskonale sobie zdaje sprawę, że wszystko musi być wtedy podporządkowane pod najmłodszych uczestników wyprawy i jeśli dzieci zarządzą powrót do hotelu, to trzeba to zaakceptować. Stąd też pojawiła się idea prywatnych wyjazdów, dopasowanych do indywidualnych potrzeb gości.

KulTur: To cenna informacja. «(...) Mørketid, czyli mroczny czas, (…) tak właśnie Norwegowie zwykli nazywać noc polarną, (…) może się kojarzyć również z samobójstwami.» - piszecie w swojej książce. A jak Wy sobie radzicie w tym czasie? Macie jakieś sprawdzone sposoby?

Łowcy Zórz: Zwykle mamy wtedy tyle pracy, że nawet nie zdążymy się nad tym zastanowić. Dotychczas naszą najgorszą zimą była ta, kiedy ze względu na lockdown mieliśmy sporo czasu wolnego. Brak codziennej rutyny sprawił, że nie czuliśmy się najlepiej. Na szczęście w tym roku wszystko wróciło do normy. Oczywiście pamiętamy również o suplementacji witaminy D!

KulTur: Zapraszamy zatem na polowanie na zorzę do Tromsø!

Zdjęcie: Łowcy zórz.

Wywiad autoryzowany.

Korekta i redakcja tekstu: Magdalena Kalwak

Komentarze