Bibliotekarz szkolny w Norwegii, a w Polsce.

 

 W Królestwie Norwegii bibliotekarz szkolny żyje jak w bajce.


W 2016 roku w krainie fiordów poznałam norweską bibliotekarkę – Marit Gautneb, pracującą w bibliotece w szkole w Gulskogen na południu Norwegii. Byłam bardzo ciekawa, jaka jest różnica pomiędzy mną – magister bibliotekoznawstwa i informacji naukowo – technicznej z przygotowaniem pedagogicznym, a Marit – licencjonowaną bibliotekarką po kursie literaturoznawstwa.

Okazało się, że największą różnicą są zarobki. We wspomnianym wyżej roku, norweski pracownik biblioteki szkolnej bez tytułu mgr zarabiał około 450 tys. NOK (koron norweskich) rocznie, czy jakieś 250 tys. zł. Cudownie, prawda? Oczywistym też jest, że z pełnym wyższym wykształceniem, te zarobki są większe.

Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła, to informacja, że uczniowie, inni nauczyciele, czy też rodzice – zwracają się do bibliotekarza po imieniu. Uważam, że to znacznie skraca dystans i pozwala na większe zaufanie.


Szkolne biblioteki w krainie fiordów otrrzymują ogromne wsparcie w ciągu roku szkolnego i jest to jakieś 50 tys. NOK. Brzmi jak bajka, prawda?

Pracując przez wiele lat w polskich bibliotekach szkolnych marzyłam o tym, aby móc kupować potrzebne książki, gry, organizować spotkania autorskie itp. bez konieczności błagania o pieniądze. Niestety nigdy mi się to nie przydarzyło.

Więcej o pracy w Norwegii przeczytacie w numerze 4/2016 "Biblioteka Centrum Informacji" w moim artykule o tytule: "W bibliotece w Gulskogen Skole w Drammen".


Fotografie własne.

                                                                                            Korekta i redakcja tekstu: Magdalena Kalwak

Komentarze