Wywiad z multiinstrumentalistą - Arkiem Kasprzakiem.

 "(...)Tym moim prawdziwym spełnieniem marzeń był fakt, że mój radiowy mistrz, pan Kordowicz, poświecił mojej płycie cały swój program w czerwcu 2021r. Dla takich chwil warto tworzyć, warto żyć… (...)" - Arek Kasprzak.

Fot. Magdalena Kalwak.

KulTur (Magdalena Kalwak): Kiedy powstawał ten wywiad zbliżały się Twoje urodziny i zapytałam Cię czego byś sobie życzył?

Arek Kasprzak: Pokoju na świecie. W obecnej sytuacji to chyba najważniejsze. Jesteśmy pokoleniem, które wyrosło w czasach Zimnej Wojny i zagrożenia wojną nuklearną…

KulTur: Tak! To wciąż jest niewyobrażalne, że za granicą Polski trwa wojna.

Jesteś wszechstronnie uzdolniony – komponujesz własną muzykę, grasz na wielu instrumentach (gitara, klawisze, flet, bębny), tłumaczysz teksty historyczne z języka angielskiego na polski. Kto lub co, Cię tak ukształtowało?

Arek Kasprzak: Myślę, że to tak jakoś samo naturalnie we mnie tkwiło. Gdy miałem dwa latka, na wystawie sklepu muzycznego we Wrocławiu zobaczyłem skrzypce. Tak długo płakałem i prosiłem, aż w końcu totalnie zdezorientowana mama po prostu weszła tam ze mną i kupiła mi te skrzypce. Mam je do dzisiaj, w oryginalnym futerale i z kalafonią (przetworzona żywica z drzew iglastych, której podstawową funkcją jest pomoc w wydobyciu jak najlepszego dźwięku z instrumentu, poprzez zwiększenie przyczepności włosia smyczka do strun – przyp.red.). Moim wielkim marzeniem było nauczyć się na nich grać i nigdy nie porzuciłem tego planu… Ale kilka lat później poznałem gitarę i cała miłość przeszła na ten właśnie instrument. Chociaż miałem też takie małe pianinko dziecięce marki „Lech” – monofoniczne, ale pamiętam, ile miałem frajdy grając na nim w wieku 9 - 10 lat. Potem rodzice kupili mi takie zabawkowe organy niemieckie na rynku i to był dla mnie pierwszy kontakt z muzyką syntezatorów. Z muzyką elektryczną zetknąłem się też mniej więcej w tym wieku – to była kaseta magnetofonowa szczecińskiej firmy Wiskord, na której ktoś nagrał płytę J. M. Jarre „Oxygene” w prezentacji pana Jerzego Kordowicza w trójkowym studiu „Tlen”. Kasetę tę dostałem na urodziny razem z magnetofonem „Kapral” (nie Kasprzak, hehe!). Słuchałem tej kasety prawie codziennie, jak zaczarowany. To był dla mnie totalny szok! Do dzisiaj kocham każdy dźwięk z tego albumu… Tym moim prawdziwym spełnieniem marzeń był fakt, że mój radiowy mistrz, pan Kordowicz, poświecił mojej płycie cały swój program w czerwcu 2021r. Dla takich chwil warto tworzyć, warto żyć…

KulTur: Zdecydowanie tak! Spełnianie marzeń dodaje skrzydeł. Twój album „Sketches” (wyd. 2020) to „fantasy ambient”, czyli...

Arek Kasprzak: To taki zbiór moich prac muzycznych z różnych okresów twórczości, które zdecydowałem się w końcu poddać profesjonalnej obróbce i stworzyć album. Dlaczego „fantasy”? Myślę, że tak czułem tworząc te utwory. Chciałem stworzyć drogę do alternatywnego świata. Zainspirował mnie do takich podroży Edgar Alan Poe, którego poezje po prostu trafiają do mojej wyobraźni. Ten album, to taka właśnie próba nadania muzyce ambient takiego troszkę innego charakteru, troszkę baśniowego, a troszkę też kosmicznego wymiaru.

KulTur: Twoja płyta zdecydowanie przenosi w inne wymiary. Często jej z mężem słuchamy (szczególnie na winylu), a ja wykorzystuję ją do medytacji. Ostatnio nawet stworzyłam twórczą wizualizację do Twojej muzyki, którą zamieściłam w mojej książce. A Twoje ulubione baśnie, legendy, filmy fantasy to...

Arek Kasprzak: Od dzieciństwa uwielbiam wyobraźnię Hansa Christiana Andersena. To, w jaki sposób pisał, ukształtowało moje postrzeganie świata. Filmy to oczywiście klasyki takie jak: „Willow”, czy „Neverending Story”. Dlaczego cofam się tak daleko do dzieciństwa? Bo to właśnie tam, gdzieś nadal widzę siebie grającego dźwięki i wyobrażającego sobie różne tajemnicze obrazy. Pielęgnuję w sobie to dziecko i wszystkim radzę to samo. Dopóki to „dziecko” żyje w nas, pozostajemy kreatywni i potrafimy się cieszyć z tego co robimy.

KulTur: O tak! To prawda. A wracając do baśni: czy one inspirowały Cię przy tworzeniu? A może dźwięki przychodziły do Ciebie we śnie? Twoja płyta jest niezwykła. Czuła, baśniowa i pozwalająca dotknąć najczulszych strun.

Arek Kasprzak: Każdy utwór powstawał osobno pod wpływem różnych wydarzeń i przemyśleń. Pamiętam, że „The Dream Within The Dream” stworzyłem całkowicie pod wpływem poematu E. A. Poe o tym samym tytule. „London Lights” to z kolei obraz nocnego życia w Londynie – miasto świateł, które zupełnie nie przypomina tego porannego zimnego i szarego towarzysza drogi do pracy. Jest w nim coś bardziej niesamowitego, nieodgadnionego i fascynującego – taka nocna baśń, której unikalny charakter bardzo inspiruje.

KulTur: Pierwsza partia została wytłoczona na przezroczystym winylu metodą „Lathe Cut”. Co to dokładnie oznacza?

Arek Kasprzak: Jest to rękodzieło artystyczne, bo wycina się ścieżki bezpośrednio na płycie winylowej bez użycia matrycy czy lakieru. Powstaje dzięki temu unikatowe wydanie płyty za każdym razem zamykające w sobie jakiś osobny etap, niczym podroż w takiej swoistej niepowtarzalnej czasoprzestrzeni.

KulTur: A skąd u Ciebie zamiłowanie do płyt winylowych?

Arek Kasprzak: Od dziecka (haha!), gramofon „Bambino” i płyty rodziców: Irena Santor, Halina Kunicka, Irena Jarocka czy Anna Jantar. Od kiedy pamiętam słuchałem płyt winylowych. Później był taki gramofon stereofoniczny „Cyryl” i bajki typu „Calineczka”, „Alicja w Krainie Czarów’ (uwielbiałem!), czy „Król Ból”. Można było rozstawić dwie małe kolumny i robiła się taka wspaniała przestrzeń, jak w teatrze. Uwielbiałem zamykać oczy i wsłuchiwać się w te słuchowiska. Oczywiście też po raz pierwszy usłyszałem płyty z muzyką stereo – pamiętam, że uwielbiałem słuchać takiej płyty „Supernowa” zespołu Exodus. Do dzisiaj ja mam…

KulTur: To budzi wspomnienia. Studiowałeś Historię na Uniwersytecie Szczecińskim, a później Filologię Angielską na Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Szczecinie. Następnie zrobiłeś studia magisterskie na University Of East London na kierunku: Anglistyka. A co z muzyką?

Arek Kasprzak: Byłem w ognisku muzycznym w klasie gitary klasycznej. Nauczyłem się czytać zapisu nutowego i został mi ustawiony aparat prawej i lewej ręki. Kocham ten instrument, jak już wspominałem. Dużo słucham muzyki gitarowej w wykonaniu mistrzów tego instrumentu, takich jak John Williams, Pepe Romero czy Anna Vidovic.

KulTur: Podczas studiów wiele podróżowałeś. Opowiedz o swoich najciekawszych wyprawach.

Arek Kasprzak: To była podróż autostopem do Paryża! Bez znajomości języka, ze starą rosyjską gitarą (tzw. bazarowym pudłem) oraz z bębnem afrykańskim „Djembe”. Tak oto, jako student trzeciego roku historii wylądowałem pod wieżą Eiffla i grałem turystom na bębnie zarabiając na jedzonko. To był naprawdę szalony czas, ale do dziś została mi miłość do tego miasta. Okładka płyty „Sketches” to zdjęcie, które zrobiłem w Paryżu kilka lat temu. To niesamowite miasto pełne swoich własnych poezji i osobliwych baśni.

KulTur: Marzy mi się tak kiedyś pospacerować we Francji. W Łobzie prowadziłeś swoje studio nagrań. Jak (od podszewki) wygląda taka praca?

Arek Kasprzak: To zaczęło się w Szczecinie w 2000r. Budowałem studio nagraniowe od podstaw i w momencie gdy już miałem prawie wszystko gotowe, okazało się, że budynek idzie do wyburzenia. To było pierwsze Future Dada, w którym nikt nigdy niczego nie nagrał. Niestety… Od tamtej pory studio działa, ale bardziej na zasadzie moich własnych domowych produkcji. Koszty stworzenia całego zaplecza z pomieszczeniem, wytłumieniem, mikrofonami itp. przerastają możliwości budżetowe skromnego nauczyciela. Ale co do nagrań domowych, to co mam obecnie w zupełności mi wystarcza.

KulTur: Od lat mieszkasz w Anglii. Dlaczego akurat to miejsce?

Arek Kasprzak: Jestem filologiem z wykształcenia. Miałem trzy miejsca do wyboru. Ale zarówno Australia czy USA, to jednak za daleko. Po za tym, wielu moich znajomych wtedy wyruszyło do Londynu. Po 2004 roku. To były czasy kiedy nauczyciel kontraktowy czy mianowany w Polsce zarabiał w przeliczeniu £200 - £300. Kiedyś poszedłem do banku i chciałem się dowiedzieć jakie mam możliwości na kredyt mieszkaniowy, jako zatrudniony na pełnym etacie nauczyciel historii i jęz. angielskiego. Pani w okienku powiedziała mi, że niestety, ale nie ma takiej możliwości, bo nie mam żadnych zdolności kredytowych przy moich niskich zarobkach. Wynajmowałem wtedy malutki pokoik w przepięknej miejscowości o nazwie Goleniów, niedaleko Szczecina. Pomyślałem sobie, że jednak mam dosyć takiego życia i chcę coś zmienić. W Londynie, jako nauczyciel czuję się doceniony finansowo i stać mnie na dużo więcej, niż w Polsce. Taka zasadnicza różnica w podejściu do tego zawodu…

KulTur: Znam to dokładnie. W Polsce po studiach magisterskich, po podyplomowych na kierunku „Informatyka dla nauczycieli”, robiąc staż na kolejne stopnie nauczycielskie, dostawałam grosze. W Norwegii pracując jako bibliotekarz miałam poczucie, że w końcu dostaję adekwatną pensję do moich umiejętności. Życie na emigracji jest takie samo. Niezależnie od miejsca na świecie, w którym przebywasz. Portal KulTur to kraina fiordów. Z czym Ci się kojarzy?

Arek Kasprzak: Przede wszystkim z płytą Jana Garbarka i Agnes Buen Garnas o tytule „Rosensfole”. To stare ludowe legendy Wikingów, śpiewane w języku staro norweskim przy akompaniamencie nowoczesnej aranżacji jazzowej. Nigdy nie byłem w Norwegii, ale właśnie z tym mi się kojarzy…

KulTur: Przyznam, że jeszcze nie znam Agnes. Ale muzyka Jana Garbarka jest głęboka, dobitna i inspirująca. W obecnym świecie bardzo często zdarza się, że mimo tego, iż ludzie ślubują sobie przed Bogiem i ludźmi: miłość, wierność i uczciwość małżeńską, to później okazuje się, że takie wartości są niczym. Zdradzają, oszukują, okradają. Czym dla Ciebie jest rodzina?

Arek Kasprzak: Ojej, zaskoczyłaś mnie tym pytaniem. Rodzina dodaje sił i nadaje sens życiu. Aczkolwiek musimy być jak najdalsi od stereotypów, bo to one ludzi krzywdzą najdotkliwiej. Czym jest nowoczesna rodzina? Na pewno nie tym samym czym była 100 lat temu. Obecnie ludzie szukają zrozumienia i szczęścia. Dlatego dzisiejsze pojęcie rodziny obejmuje bardzo szeroki obszar ludzkich związków. Ta różnorodność jest chyba bliższa prawdzie niż ten stereotyp z reklamy płatków owsianych. Dwoje ludzi może żyć w pełnym szczęściu bez żadnych publicznych obietnic czy religijnych przysiąg. Myślę, że dzisiejsze czasy postmodernizmu bardziej mi odpowiadają, bo dają ludziom wiele nowych możliwości samookreślenia i decydowania o swoim życiu. Sto lat temu to wszystko było o wiele bardziej ustalone odgórnie. Kobiety nie miały powszechnego dostępu do wyższej edukacji czy praw wyborczych. To były okropne czasy i mam nadzieję, że nigdy do nich nie wrócimy…

KulTur: O tak. Powrót do tych czasów nie może się wydarzyć. A  kiedy się ma przy sobie odpowiednią osobę, to można być sobą i mieć tę wolność, którą każdy z nas potrzebuje mieć.

Arek Kasprzak: Dziękuję i serdecznie pozdrawiam wszystkich czytelników portalu KulTur i Ciebie Magdaleno!

KulTur: I ja dziękuję za tak ciekawą rozmowę!


Fotografia ze zbiorów artysty.




Wywiad autoryzowany.

Korekta i redakcja tekstu: Magdalena Kalwak



Komentarze